Geoblog.pl    tamitu    Podróże    W kraju świątyń i latryn - Indie Południowe    Bombaj
Zwiń mapę
2012
08
sty

Bombaj

 
Indie
Indie, Mumbai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9131 km
 
8 stycznia



Prawdę mówiąc wychodząc z hotelu Diplomat nie wiedzieliśmy jak się potoczy ten dzień. Może popłyniemy na pobliską wyspę Elefantę, gdzie znajdują się wczesnohinduskie świątynie skalne. A może po prostu powłóczymy się po mieście próbując poczuć jego atmosferę, klimat, koloryt? Nasze wątpliwości rozwiał niejaki Asari – najemny kierowca, który zaczepił nas na ulicy proponując przejażdżkę po najciekawszych miejscach Bombaju. Spotkana przez nas w Kovalam para z Polski gorąco polecała nam tę formę zwiedzania miasta, więc po krótkich negocjacjach dobiliśmy targu i rozpoczynamy zwiedzanie miasta, które w 1995 r zostało przemianowana z brytyjskiego (czyli kolonialnego) Bombaju na swojski Mumbaj – ku czci Mumba Devi, miejscowego wcielenia bogini Parvati (ach ta wszechobecna religia...). W programie kilkugodzinnej wycieczki (a nasz kierowca jest również przewodnikiem) znajduje się aż kilkanaście miejsc. Zaczynamy od... pralni. Jest to jednak miejsce niezwykłe, dalece odbiegające od naszych wyobrażeń. Należy podkreślić, iż w Bombaju żyje 16 mln zarejestrowanych mieszkańców, dodatkowe 2 mln mieszka „nielegalnie” w slumsach. To tak jakbyśmy połowę Polski wtłoczyli w obszar jednego organizmu miejskiego... Ogromna część mieszkańców oddaje brudne rzeczy do prania i prasowania, gdyż ta usługa jest tutaj bardzo tania (komplet ubrań = 0,5 USD) i świetnie zorganizowana (ubrania są odwożone i przywożone z powrotem przez specjalnych kurierów, a pomyłki praktycznie się nie zdarzają). Praniem, suszeniem i prasowaniem zajmuje się więc w Bombaju wielotysięczna, szczególna kasta praczy, którzy nie dysponują absolutnie żadnym nowoczesnym sprzętem. Stare pralki w części prania mechanicznego czerpią prąd doprowadzony nielegalnie, jak zresztą wszędzie w slumsach. Za to woda nie kosztuje nic. Za chwilkę oczom naszym ukazuje się „dział prania ręcznego” - olbrzymia przestrzeń podzielona na niewielkie sektory („wanny”), w których mężczyźnie (i tylko mężczyźni) piorą. Ubrań nie wyżymają w naszym rozumieniu tego słowa, tylko z całych sił walą nimi w betonowe boki wanien. Kobiety – żony praczy – zajmują się prasowaniem, które z uwagi na proces schnięcia następuje dopiero późnym wieczorem lub w nocy. Na dachach skleconych z byle czego domków suszą się na sznurach rzędy jeansów, koszul, pościeli, oddawanej tu do prania przez mumbajskie hotele. Towar należy zwrócić klientowi w ciągu 24 godzin... Chodzimy po tej niesamowitej pralni nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Pranie w pralce jest dla nas czymś oczywistym, powszednim – tutaj nabiera zupełnie innego wymiaru. Stanowi jedyne źródło dochodu dla tysięcy praczy oraz ich rodzin. Oglądamy mizerną salkę szkolną dla dzieci praczy, gdzie ktoś na tablicy napisał 2+7=9. Pralnia, którą odwiedziliśmy zatrudnia ponoć 2 tys osób, a w Bombaju są jeszcze cztery podobne i wcale nie mniejsze od tego miejsca....

I zmiana klimatu. Jedziemy wzdłuż reprezentacyjnej, nadmorskiej Marine Drive. Podobno po zachodzie słońca światła tutejszych latarń ulicznych podkreślają pięknie wygięty łuk zatoki nazwanej z tego powodu Naszyjnikiem Królowej. Mijamy najstarszą i najsłynniejszą plażę miejską tzw. Chowpatty Beach. Niestety woda morska w promieniu 10 km od Bombaju nie nadaje się do kąpieli...Wjeżdżamy pod górę – to Wzgórze Malabarskie. Jedna z najdroższych i najbardziej reprezentacyjnych dzielnic Bombaju. Wystarczy nadmienić, że swój wielopiętrowy dom mieszkalny posiada tu rodzina Tata, a zupełnie przypadkowo ujrzeliśmy wyjeżdżającego najnowszym modelem BMW z garażu swej rezydencji właściciela linii indyjskich linii lotniczych King Fisher. „O to na wasze szczęście” - ucieszył się nasz kierowca. Pokiwaliśmy tylko pobłażliwie głowami, bo dzień wcześniej czytaliśmy w gazecie o potężnych problemach finansowych King Fishera...W okolicy znajduje się również niezwykle urokliwa i ciekawa świątynia dżinijska – pierwsza tego typu odwiedzana przez nas w Indiach. Dżinizm powstał jako religia w VI w p.n.e. Jego wyznawcy stosują ścisły wegetarianizm oraz ekstremalny szacunek dla wszelkich form życia (wg nich nawet rośliny i owady mają duszę). Ortodoksyjni dżiniści (a spotkaliśmy takich we wspomnianej świątyni) noszą specjalne opaski na ustach, po to by nawet nieświadomie nie połknąć (i tym samym pozbawić życia) jakichkolwiek żyjących mikroorganizmów...

Wciąż przemierzamy bogate dzielnice Mumbaju, mijamy okazałe wille członków rządu i właścicieli firm, spacerujemy po parkach dzielnicy Malabar Hills, z widokiem na całą zatokę, plażę Chowpatty i zamglone sylwetki wieżowców w oddali. Tuż obok w gęstwinie zarośli kryją się kolejne osobliwości Mumbaju - wieże milczenia parsów czyli wyznawców zaratusztrianizmu, który narodził się w Persji przed około 1200 lat. Mumbajscy parsowie to zamożna, hermetyczna społeczność, należy do niej chociażby bogata rodzina Tata. Parsowie czczą święty ogień. Wynika stąd przedziwny rytuał pogrzebowy. Ciało zmarłego nie może zbrukać żadnego z żywiołów – ziemi, wody, powietrza, a zwłaszcza ognia. Dlatego zwłoki pokryte miodem wystawia się w tzw wieżach milczenia na pastwę sępów, które rozszarpują ciało aż zostaną same kości.

Wstępujemy jeszcze do Mani Bhavan Gandhi Museum, aby obejrzeć stare zdjęcia, listy oraz skromny pokój, w którym Mahatma Gandhi mieszkał w latach 1917-1934. Oglądamy jeszcze stare piękne gmachy z czasów panowania Brytyjczyków, wielkie boiska, gdzie setki osób grają w krykieta. Nasz kierowca Asari widzi jednak, że interesuje nas bardziej stary, prawdziwy Bombaj. Umawiamy się z nim na popołudniową „trasę nieoficjalną”. Mamy wejść do slumsów.

Nie wiem jak zacząć. Nie wiem jak to opisać. To przechodzi wszelkie wyobrażenie. To koszmar, ludzkie piekło. Takie jest moje pierwsze wrażenie. Ale spacerując po plenerach filmu SlumDog zaczynam rozumieć, że Mumbaj bez slumsów by nie istniał, bo slumsy to olbrzymia machina przetwarzania miejskich odpadków. Zadziwia mnie również fakt, że dla tych ludzi slums to swoiste mumbajskie szczęście, czyli dom i zarobek w wielkim mieście. To ludność napływowa z różnych regionów Indii, szukająca w Mumbaju przyszłości. Asari tłumaczy nam, że samo posiadanie pracy (choćby było to rozbieranie układów scalonych na części) i dachu nad głową (choćby był to dach z tektury) jest dla tych ludzi sukcesem. Slums to skomplikowany organizm, niczym ludzkie mrowisko, ze swoją hierarchią stanowisk i „zapleczem usługowym”.Tu też są kierownicy i pracownicy. Są rzeźnicy, fryzjerzy i lekarze, szewcy, krawcy, sklepikarze i piekarze. Ale podstawa działania slumsu to swoisty recykling. Czy my zastanawiamy się co się tak naprawdę u nas dzieje z wyrzuconą lodówką albo z niepotrzebnym plastykowym krzesłem? Tu wszystko co wypluje miejski organizm trafia do ludzi ze slumsów, gdzie podlega segregacji, rozbiórce, przetworzeniu i przekazaniu do odpowiedniej fabryki do ponownego wykorzystania. Ludzie w ciemnych, obskurnych pomieszczeniach kruszą na miał plastykowe krzesła, butelki PET, miarki do lekarstw, zużyte strzykawki. Inni czyszczą i na nowo malują stare pojemniki na olej. Są też specjaliści od rozkręcania na części starego sprzętu rtv i agd, tu nie zmarnuje się żadna część wyrzuconego komputera, pralki, lodówki, a nawet bieżni. W wąskich brudnych przejściach piętrzą się sterty części samochodowych i poskładane kopczyki tektury falistej. Wszystko rozkłada się na coraz mniejsze części, w mroku siedzą rzędy kobiet, pochylonych nad układami scalonymi i elementami wyjętymi z odbiorników radiowych. To praca niebezpieczna, w ciągłym kontakcie z substancjami żrącymi, gazami i metalami ciężkimi. Ansari mówi, ze dlatego pracują 6 godzin dziennie, 3 rano i 3 po południu. Nad tymi „miejscami pracy” są ich sklecone z odpadków domy z nielegalnym prądem, dostępem do wody, ale bez toalety. Ansari uważa, abyśmy nie wdepnęli w ludzkie kupy, oglądając z mostu ogromne rury ściekowe, po których uciekał bohater SlumDog. W którymś z zagraconych przesmyków zaskakuje nas zapach świeżego chleba z ciemnej piekarni. U rzeźnika w klatce tłoczą się żywe kury, na brudnym stole odbywa się rzeźnicza obróbka mięsa i tuż obok gotowy na sprzedaż ochłap mięsa oblepiony muchami. Robotnicy malują zniszczone przez monsun figurki na miejscowej świątyni Hanumana. Maluchy bez majtek biegają po śmieciach, tuż obok przejeżdżających samochodów, dzieciarnia, krowy i świnie na równi grzebią w odpadkach. Zrywam klapka na wartepach, ale Ansari już prowadzi nas do ulicznego szewca, który zaraz naprawi bucik Europejce. Mieszkańcy slumsów są dla nas przyjaźni, oglądają nas żując czerwony betel, chcą być na naszych zdjęciach, choć ja nie umiem ich tu robić. Patrzą na nas, w ogóle nie rozumiejąc naszego przerażenia. To ich życie, ich dom, ich praca. Rząd chce dać im pomieszczenia zastępcze, poza Mumbajem. Ale oni wolą swój slums w Bombaju.

Wracamy przez dzielnicę czerwonych latarni, gdzie kobiety z wyszminkowanymi na czerwono ustami, czekają na klientów.

Na dzisiaj wystarczy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Małgosia
Małgosia - 2012-01-08 22:15
To chyba było dosyć drastyczne pożegnanie z Indiami... Teraz już pewnie jesteście w drodze powrotnej, moze właśnie lecicie. Ale podsumowując, mam wrażenie, ze to była wasza najpiękniejsza podróż. Najbardziej kolorowa, bogata w doznania i doświadczenia. Czekamy na was :)
 
Jolanta S.
Jolanta S. - 2012-01-09 02:50
Wrażenia ostatniego już (jak rozumiem) dnia w Indiach - istotnie wstrząsające...Najmocniejszy akcent wyprawy zostawiliście sobie na koniec...
Ale na mnie wstrząsające też wrażenie wywarł opis tego rytuału pogrzebowego z udziałem sępów...
Miejmy nadzieję, że Marek na polskiej ziemi dojdzie całkowicie do zdrowia...Myślę, że zmęczenie i częste niedosypianie Wasze w poprzednich dniach - też miało swój udział w tej sprawie...
A więc - miękkiego lądowania w Kraju!
Dzięki za tak wspaniały dziennik podróży!
A co przeżyliście i zobaczyliście - to Wasze...:) :D ;)
 
 
tamitu

Magda i Marek Tokarscy
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 103 komentarze103 350 zdjęć350 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.06.2012 - 28.06.2012