Geoblog.pl    tamitu    Podróże    W kraju świątyń i latryn - Indie Południowe    ajurwedy cd
Zwiń mapę
2012
06
sty

ajurwedy cd

 
Indie
Indie, Kovalam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7869 km
 
6 stycznia

Dzień relaksu rozpoczynamy od nerwowego pytania: Co by tu porobić? Słońce świeci jak szalone, szeroki łuk plaży zaprasza, ale jakoś nie bardzo chce nam się leżakować. Bierzemy rikszę i jedziemy sprawdzić co się dzieje na południe od Kowalam. Okazuje się, że z drugiej strony sławetnej latarni morskiej w Kovalam leży biedna, rybacka wioska Vizhinjam. Tu życie toczy się zupełnie innym rytmem niż w turystycznym Kovalam. Na zwiniętych sieciach drzemią rybacy, inni grają w karty. Nad wioseczką górują sylwetki dwóch całkiem okazałych meczetów, ponoć duża część mieszkańców to muzułmanie. Jest też i pstrokato przybrany kościół. Dziś Trzech Króli więc na całą wioskę rozbrzmiewają kościelne pieśni, o dziwo niezwykle skoczne i wesołe, w dodatku z rytmem wybijanym na hinduskiej tabli. Gwarne wybrzeże, całe usiane kolorowymi kutrami. Idziemy na targ rybny na plaży. Kutry, które właśnie przybiły do brzegu obstępuje zaraz kolorowy tłum kupujących. Targują się, krzyczą, napełniają wiklinowe kosze morskimi zdobyczami i odchodzą niosąc kosz na głowie. Handel kwitnie też na plaży. Na piasku leżą rybie okazy a wokół nich stoi rozgadany tłumek, wszyscy gestykulują, wybierają i hmmm... spluwają czerwoną wydzieliną, pewnie od żucia betelu. Kobiety siedzą wśród wiklinowych koszy i blaszanych mis, zachwalając swój towar: krewetki, małże, maleńkie sardynki, wielkie ryby królewskie, białe łososie, białe i czerwone okazy snapera. Kto by pomyślał, że to ponoć tu, na plaży Vizhinjam była stolica pierwszych władców południowej Kerali a między VIII a XIII w. ówczesne keralskie królestwa korzystały z dobrodziejstw tego naturalnego portu.

Wracamy, bo na 15 mamy umówione zabiegi ayurwedyjskie. Dziś czeka mnie „foot massage” czyli masaż stopami oraz legendarny zabieg siro dhara – dobroczynny dla umysłu, niwelujący problemy mentalne. Hmmm... Zastanawia mnie, czemu Marek tak nalegał, abym skorzystała z tego zabiegu. Co prawda kuracja ayurwedyjska dla swej skuteczności powinna trwać minimum 14 dni. Zatem pewnie „problemów mentalnych” się nie pozbędę, ale chociaż sprawdzę, cóż to takiego. Pokój masażu z początku wywołuje obawę. Z sufitu zwisa sznur, na nim kilka supłów, pod sznurem materac, niski drewniany stołek, w kącie kuchenka elektryczna, na niej garnki, w których skwierczy olej, wysokie łoże z ciemnego drewna, przy nim szubienica z zawieszoną glinianą misą. Kładę się na materacu, całkiem naga, cała pokryta olejem, nade mną dynda sznur... Lęk jednak mija, bo widzę nad sobą piękną, uśmiechniętą… Parwati, która chwyta się sznura i zamiata swą śniadą nóżką po moim białym udzie. Patrzy na mnie z wysoka jak ciemnooka bogini, stoi na jednej nodze, wisząc na sznurze, z bezustannym uśmiechem pyta troskliwie „Problem? OK? Pressure OK? No pain?”

Po masażu stopami czas na siro – dharę. Cała tłusta od oleju, owinięta w tkaninę kładę się na drewnianym łożu. Tymczasem pojawiła się druga bogini. Krzątają się, jedna grzeje olej, druga umiejscawia nad moim czołem glinianą misę. Za chwilę ze sznurka przeciągniętego przez misę zaczyna drobną strużką spływać na moje czoło ciepła oliwa. Parwati będzie teraz przez godzinę poruszała wolno i miarowo misą w prawo i w lewo i w prawo i w lewo. Czuję miękkie, ciepłe falowanie. Odlatuję. Po zabiegu jeszcze cała procedura mycia wodą z dodatkiem wywaru z ayurwedyjskich roślin, wycieranie i jeszcze... „smoky hair”. Wędzone włosy? No tak! Przynoszą tygielek z rozżarzonymi węgielkami. Cały pokój wypełnia się dymem i zapachem kadzidła. Dziewczyny suszą mi włosy nad tygielkiem. Ale jazda! No nie wiem czy to ekscytacja, czy placebo, czy magia, ale czuję się bosko, chociaż chyba nigdy w życiu nie miałam tak tłustych włosów. Dziękuję dziewczynom. Co prawda moja Parwati nie bardzo zna angielski, ale jak to zwykle bywa odbywamy hinduski „small talk”. Jest ciekawa, czy mam męża i dzieci. Ona męża nie ma. „A chciałabyś męża?” - pytam. Uśmiecha się trochę smutno i mówi „Don't know, don't know, parents select” (nie wiem, rodzice wybiorą). Pytam głupio, czy ma chłopaka. Odpowiada „Not possible” (to niemożliwe).

Ech, te krótkie rozmówki z napotkanymi osobami, gdzieś po drodze...

Ryksiarz ma rykszę na kredyt, żonę z aranżowanego małżeństwa, trójkę dzieci i pieniądze, tylko jeśli trafi się klient...

Taksówkarz ma 32 lata i marne szanse na małżeństwo, bo jego zawód i saldo rachunku nie zabezpieczą potrzeb rodziny. Na odważne pytanie Marka o sex, opowiada o 60 letnich Brytyjkach i znudzonych żonach bogatych Hindusów.

Ci wszyscy hotelowi kierownicy wind i pięter, sprzedawcy pocztówek i jarmarcznych koralików, ryksiarze, knajpiani naganiacze, panie wydające kwitki parkingowe – mnogość ludzkich historii, czasem tak smutnych i tak do siebie podobnych. I my turyści, targujący się o 100 rupii (7 zł). Często słyszymy od naszych rozmówców, że jesteśmy dla nich najlepszym źródłem pieniędzy. Wraz z monsunem przyjdą dni bez żadnego zarobku.

Wieczorem jemy tandoori z niezwykle sympatyczną parą … Polaków z Warszawy. Do tej pory nie spotkaliśmy żadnych Polaków. Rozmawiamy zawzięcie o podróżach, bo to również ich pasja. Czas mija leniwie. A w kieliszkach, uwaga!, po raz pierwszy, miłe, indyjskie, białe... wino.

Ps.specjalne pozdrowienia i podziękowania za dzielne kibicowanie naszej wyprawie dla cioci Basi z Hrubieszowa!



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Basia
Basia - 2012-01-07 17:18
A ja dziękuję za szczególne wyróżnienie .Cała w wonnych olejkach rozkoszuję sie wraz z Wami w tych cudownych zabiegach indyjskich magów. W tym cos jest i mysle że pełni sił przyjdzie Wam wracać do codzienności.Biorąc czynny udział w podróży czujemy naszą obecność w dalekich ale jakże dzięki Wam bliskich i egzotycznych krajach zapewne dla nas niedostępnych. Całujemy i czekamy już w POLSCE.
 
 
tamitu

Magda i Marek Tokarscy
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 103 komentarze103 350 zdjęć350 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.06.2012 - 28.06.2012