Geoblog.pl    tamitu    Podróże    W kraju świątyń i latryn - Indie Południowe    Munnar Kochi
Zwiń mapę
2011
30
gru

Munnar Kochi

 
Indie
Indie, Kochi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7506 km
 
30 grudnia

Nasz kierowca nie mówi po angielsku. Za to doskonale kiwa mu się głowa. To hinduskie kiwanie głowami, ani potakiwanie, ani zaprzeczanie. My potrafimy kiwać głową w przód i w tył, albo kręcić szyją w prawo i w lewo. Hindusi mają jeszcze jedną umiejętność: kiwanie głową na boki. Tak jakby wykształcili jakiś mięsień szyi, który u nas jest w zaniku a tu wprawia głowy Hindusów w swobodne balansowanie na szyi. Z początku czuliśmy pewną niepewność, nie wiedząc czy to oznaka aprobaty czy wręcz przeciwnie, coś jakby nasze powątpiewanie, czy zastanowienie. Ale nie... To kiwanie jest powszechne, sklepikarze, rozmawiające kobiety, przewodnicy, kelnerzy, rodziny podczas posiłku... Wszyscy kiwają. Nasz nowy kierowca, który lada moment po nas przyjedzie, podobno mówi po angielsku, natomiast z całą pewnością będzie też umiał tak kiwać głową. My tymczasem idziemy na spacerek, skręcamy w boczną dróżkę, aby jeszcze nasycić oczy herbacianym rajem. Dróżka wije się wśród wzgórz a my szukamy abstrakcyjnych malarskich form. Spotykamy grupki kobiet i mężczyzn pracujących przy krzaczkach czarnej herbaty. Uśmiechają się, pytają skąd jesteśmy, kiwają głowami.

Z nowym kierowcą jedziemy do Kochi- historycznego miasta rozciągającego się na wyspach, tam gdzie wody jeziora Wembanad łączą się z Morzem Arabskim. To miasto wielu języków, wielu społeczności. Przybywali tu chrześcijanie, Żydzi, Chińczycy, Arabowie, Portugalczycy, Holendrzy, Brytyjczycy. W 1500r. przybił do portu w Kochi Vasco da Gama i Portugalczycy. Za zgodą Maharadży Kochinu powstało tu pierwsze w Indiach europejskie osiedle. Wszystkich nęciło bogactwo przypraw, drewna tekowego i kokosów.Dziś turystów zachwycają stare kolonialne domy, miłe, nastrojowe uliczki, sklepiki z koralikami i ciuszkami w stylu hippie i jeszcze pokazy kathakali i tańców południowych Indii.

Kathakali... Czy to teatr? Czy taniec? Pantomima może? Mój europejski umysł szuka jakiegokolwiek odniesienia, porównania, zdefiniowania. Ale kathakali – przedziwna forma ekspresji artystycznej z XVIw. wymyka się całkowicie naszemu pojmowaniu. Aktorzy, wyłącznie mężczyźni przeistaczają się w postacie z Mahabharaty i Ramajany, chowając swoje ludzkie twarze pod grubą warstwą makijażu. Farby i kleje do przytwierdzania do twarzy elementów charakteryzacji pochodzą wyłącznie z naturalnych barwników: sproszkowanych minerałów, nasion, oleju kokosowego, mąki ryżowej. Aktorzy nakładają na twarze grube warstwy żółtego, czerwonego i zielonego barwnika a na 5 minut przed spektaklem wkładają pod powieki nasiona bakłażana, aby zabarwić białka oczu na czerwono. Wszystko ma tu swoją symbolikę, bóg ma twarz żółtą, demon - czarną. Powoli znika niepozorny, chuderlawy Hindus a rodzi się mitologiczna postać – bohater z odległego i kulturowo i historycznie świata. Postaci dziwnie wynaturzone, o ogromnych oczach, twarzach jakby z bajki o potworach, wyglądają jak olbrzymy na niewielkiej scenie w swych szerokich, grubych spódnicach, przybranych całą masą wstążek, tasiemek, świecidełek i lustereczek, ze złoconymi konstrukcjami na głowie. Zastanawiamy się jaka to kultura mogła zrodzić tę tak odległą naszemu pojmowaniu sztukę. Z krótkiego wstępu dowiadujemy się, że aktorzy muszą przejść 6letnią szkołę nauki tego tańca – nietańca. Uczą się specjalnej sztuki poruszania gałkami ocznymi, mimiki twarzy, całej gamy mudr – języka palców dłoni, ruchów ciała. Są też kursy charakteryzacji, śpiewu pieśni raga i gry na instrumentach. Oglądamy jak w rytm tabli gałki oczne poruszają się najpierw poziomo, potem pionowo, po okręgu, robią ósemki coraz szybciej i szybciej. Widzimy jak aktor z jednej dłoni wyczarowuje lotos a z drugiej pszczołę kreślącą nerwowe zygzaki w powietrzu, potem znów przeistacza się w słonia i już widzimy wielkie uszy, trąbę, spryskującą wodą potężne cielsko. Oglądamy jeden z niezliczonej masy epizodów z Mahabharaty. Dopiero tu w Indiach dociera do nas ogrom i potęga tego wielkiego eposu, który powstawał w ciągu pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Mahabharata jest 8 razy dłuższa niż Iliada i Odyseja razem wzięte. Ponoć potrzeba aż roku by wchłonąć tę lekturę. Tysiące postaci, demonów, bóstw, wojowników, potworów przewija się w niezliczonych wątkach i epizodach by snuć główną historię walki między dwoma wielkimi rodami Pandawów i Kaurawów. Nam dane jest obejrzeć walkę Bimy z Dusasaną, w której Bima rozszarpuje brzuch Dusasany i pije jego krew. Strach, przerażenie, złość, potworność wyrażone przez wyolbrzymione gesty, wszechogarniającą mimikę, energiczne ruchy głowy i ciała. To współczesne hinduskie kiwanie głowami – jakby ślad z zamierzchłej historii Mahabharaty.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
jz i basia
jz i basia - 2012-01-03 08:27
huraaa jestesmy znowu z wami, zachwystujemy sie opisem teatru tanca i eposami indyjskimi bogactwem mitologii indyjskiej.mareczku ty w tej herbacie jestes taki slodki jak herbatka z cukrem.a czy polow z sieciami sie udal?
 
jz i basia
jz i basia - 2012-01-03 08:27
huraaa jestesmy znowu z wami, zachwystujemy sie opisem teatru tanca i eposami indyjskimi bogactwem mitologii indyjskiej.mareczku ty w tej herbacie jestes taki slodki jak herbatka z cukrem.a czy polow z sieciami sie udal?
 
 
tamitu

Magda i Marek Tokarscy
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 103 komentarze103 350 zdjęć350 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
16.06.2012 - 28.06.2012